RENTGENODIAGNOSTYKA
Rentgenodiagnostyka, czyli przedmiot, którego moja grupa (nie cała, ale większość) nie lubiła. Uczelnia podzieliła to na 3 części, czyli wykłady, zajęcia praktyczne i praktykę zawodową.
WYKŁADY
Lekarz, który podjął się nauczania nas tego przedmiotu to typ śmieszka, dzięki któremu zajęcia były bardzo ciekawe. Zaczęliśmy w 2 semestrze na 1 roku i poznaliśmy badania z użyciem rentgena wykonywane u osób dorosłych. Omówiliśmy diagnostykę układu pokarmowego, oddechowego i moczowego, nowoczesną rentgenodiagnostykę oraz rentgenodiagnostykę zabiegową. Wykłady zakończyliśmy testem, który do najłatwiejszych niestety nie należał.
Kolejne spotkanie z panem doktorem mieliśmy w 3 semestrze 2 roku. Zajęcia odbywały się tak samo jak w poprzednim semestrze, zmienił się tylko zakres materiału. Omówiliśmy układ kostny oraz badania rentgenowskie u dzieci. Wykłady tym razem zakończyły się egzaminem w sesji, który obejmował wiadomości z semestru 2 i 3.
ZAJĘCIA PRAKTYCZNE
Na tej formie zajęć byliśmy podzieleni na grupy i właśnie to ta część zajęć była dla nas męczarnią. Moja grupa miała zajęcia w szpitalu, w którym znajdował się odział ginekologiczny, położniczy, neonatologiczny i patologii ciąży. Jak wiadomo kobietom ciężarnym nie powinno się wykonywać zdjęć rtg, dlatego na zajęciach styczność z pacjentem mieliśmy chyba 2 razy. Prowadząca, która objęła pieczę nad moją grupą była jakby to ująć, lekko dziwna. Nauczyliśmy się pozycjonowania pacjenta głównie na sobie i wałkowaliśmy to przez 75h zajęć. Po każdej części pozycjonowania (ręki, nogi, kręgosłupa, czaszki) mieliśmy zaliczenie, które dzieliło się na dwie części. 1 to opis zdjęcia rtg, a druga to ułożenie koleżanki/kolegi z pary do zdjęcia.
W 3 semestrze zmieniliśmy szpital i zajęcia odbywały się w szpitalnym oddziale ratunkowym. Niestety i to nie były zajęcia, które dostarczyłyby dużej dawki praktyki. Odbywały się w późnych godzinach popołudniowych, kiedy na sorze było mało pacjentów lub nie było ich wcale. Do tego wszystkiego 10 osób + 2 techników na dyżurze i nasza prowadząca i robił się okropny zaduch w pomieszczeniu, gdzie rejestruje się pacjenta i wywołuje zdjęcia. W momencie kiedy zjawiał się pacjent prowadząca wołała całą grupę. W moim odczuciu i większości osób z mojej grupy wyglądało to tak, jakby pacjent był małpką, a my gapiami za szyby, co mogło krępować tę chorą osobę, dlatego forma tych zajęć dla mnie 3 razy NIE. Tutaj również odbyliśmy 75h ćwiczeń. Forma zaliczenia się zmieniła i teraz na kolokwiach mięliśmy 3 ułożenia i trzeba je było opisać, czyli podać wymiary kasety, ułożenie pacjenta, podać w jakiej projekcji, jaka jest odległość lampy, itp.
PRAKTYKA ZAWODOWA
Tutaj panował pełen luz i bardzo miło wspominam ten okres. Nauczyłam się rejestrować pacjenta, dobierania warunków i zobaczyłam jak funkcjonuje odział intensywnej terapii czy ortopedii. Praktyki z zakresu rentgenodiagnostyki po pierwszym roku obejmowały 150h tylko w pracowniach z aparatem rentgenowskim, czyli pantomograf, pracownia diagnostyki układu pokarmowego i moczowego, pracownia rtg, mammograf oraz pracownia rtg na oddziale ratunkowym. Z dziewczynami z mojego roku dużo czasu spędziłyśmy na sorze i tam właśnie technicy nauczyli nas najwięcej, a mianowicie zostawili nas same i w ten sposób powstawały nasze pierwsze całkiem eleganckie zdjęcia rtg. Po zakończeniu praktyk nasza opiekunka uzupełniła nasze dzienniczki i oficjalnie mieliśmy wakacje.
Po 2 roku praktyki wyglądały tak samo z wyjątkiem wymiaru godzin, który ze 150 zmienił się w 90.
PS. w 6 semestrze czeka mnie praktyka dyplomowa z zakresu rentgenodiagnostyki dorosłych i pediatrycznej, o której też zrobię post ;)
Komentarze
Prześlij komentarz